Pogorzelisko hali targowej przy Marywilskiej jest nadal niebezpieczne. Cztery dni po pożarze doszło do samozapłonu zgliszczy pozostałych po obiekcie. Wydobywający się spod szczątków dym zauważył strażnik miejski, który wraz z policjantem pełnił służbę w ramach całodobowego zabezpieczenia obiektu.
W trosce o bezpieczeństwo okolicznych mieszkańców oraz pojawiających się ciekawskich, teren pogorzeliska przy Marywilskiej jest przez 24 godziny na dobę zabezpieczany przez patrole straży miejskiej i policji. Rankiem 15 maja funkcjonariusze jednego z patroli zauważyli gęstniejący dym, wydobywający się spod zgliszczy.
- Minęła godzina 9.30, gdy przechodząc z policjantem przy hali zauważyłem kłęby ciemnego dymu. Wydobywały się spod dużej sterty spalonych rzeczy i z każdą chwilą dym przybierał na sile – powiedział starszy inspektor Piotr Pomarański z VII Oddziału Terenowego, który zabezpieczał tego dnia teren spalonej hali. Funkcjonariusze natychmiast powiadomili o zdarzeniu dowódcę zabezpieczenia. Wezwano strażaków, którzy w ciągu godziny dogasili tlące się elementy wyposażenia.
Służby zabezpieczające teren hali apelują, by osoby niepowołane nie próbowały wchodzić na teren spalonej hali, ponieważ konstrukcja jest niestabilna, a ponowny zapłon znajdujących się tam zgliszczy cały czas jest możliwy.