Mały jeż utknął pomiędzy prętami ogrodzenia na Mokotowie. Przechodnie myśleli, że jest martwy, ale powiadomili straż miejską. Funkcjonariuszki stwierdziły, że mały jeż… żyje. W jego uwolnienie trzeba było zaangażować straż pożarną.
Dochodziła 9 rano 13 sierpnia, gdy strażniczki miejskie z II Oddziału Terenowego otrzymały zgłoszenie o martwym jeżu znalezionym przez przechodniów w ogrodzeniu u zbiegu Madalińskiego i Szczepana. Funkcjonariuszki odnalazły jeża, który był zaklinowany pomiędzy prętami niskiego ogrodzenia.
- Gdy go dotknęłyśmy okazało się, że zwierzak żyje. Próbowałyśmy uwolnić go z pułapki, ale pręty były zbyt sztywne i nie mogłyśmy ich odgiąć. Wezwałyśmy więc straż pożarną – powiedziała starsza inspektor Anna Pietrzak, która z inspektor Emilią Zielińską próbowała pomóc zwierzęciu.
Niebawem do akcji uwolnienia jeża włączyli się strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej przy ulicy Polnej, którzy przy użyciu mechanicznych narzędzi rozchylili i przecięli metalowe pręty. Po uwolnieniu jeża z pułapki strażniczki włożyły go do dużego pudełka.
- Dałyśmy mu trochę mokrej kociej karmy. Po kilku minutach jeż doszedł do siebie i z apetytem zaczął zajadać podane jedzenie. Upewniłyśmy się, że nie ma na ciele żadnych obrażeń, porusza się normalnie, nie kuleje więc przeniosłyśmy go w bardziej bezpieczne miejsce – dodaje funkcjonariuszka.