Znajdujące się na wyposażeniu patroli straży miejskiej apteczki, torby i plecaki ratownicze zazwyczaj znajdują zastosowanie w razie wypadków komunikacyjnych, nagłych ataków czy zasłabnięć - ale zdarza się też interweniować w mniej poważnych sprawach. Tak właśnie było w przypadku „dramatu”, jaki spotkał podczas spaceru 5-letnią dziewczynkę i jej babcię.
Z pozoru niegroźny upadek kilkulatka może okazać się dużym kłopotem – wie o tym każdy opiekun. Świadkami takiego właśnie „dramatu” byli strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego. Funkcjonariusze, którzy 13 listopada patrolowali ul. Szymanowskiego, zauważyli krzyczącą wniebogłosy, małą dziewczynkę z krwawiącą brodą, której pomocy starała się udzielić zdenerwowana starsza kobieta. Strażnicy szybko podeszli w to miejsce i ustalili, że dziecko przewróciło się, rozcinając podbródek, a babcia nie ma czym zatamować krwawienia. Z wykorzystaniem podręcznych apteczek, funkcjonariusze dość szybko uporali się z raną. Rozcięcie zostało zdezynfekowane, krew zatamowana, a rana zaklejona. Wdzięczna babcia nie chciała, by wzywać pogotowie. Strażnicy zalecili jej jednak, że dobrze by było, gdyby dziecko obejrzał lekarz.