Strażnicy miejscy z II Oddziału Terenowego patrolujący rejon Ursynowa zauważyli podejrzanie wyglądający samochód. Wóz nosił ślady kolizji, w kabinie leżały butelki z alkoholem, opakowania po lekach, w stacyjce tkwił kluczyk. Auto kryło też zagadkę, której rozwikłaniem zajmie się policja.
Strażnicy miejscy z Referatu Szkolnego II Oddziału Terenowego patrolujący okolice szkoły na Ursynowie, zauważyli podejrzanie wyglądający samochód. Karoseria nosiła ślady kolizji, auto było otwarte, miało przebitą oponę, w stacyjce tkwił kluczyk, a w kabinie leżały butelki z i po alkoholu. Właściciel samochodu nie odbierał, nie zastał go także patrol, który podjechał pod adres wskazany w dowodzie rejestracyjnym. Samochód spełniał kryteria odholowania w trybie art. 50a Prawa o ruchu drogowym, jednak funkcjonariuszom straży „coś tu nie grało” - dlatego wezwali policję. W oczekiwaniu na jej przyjazd strażnicy ustalili jeszcze świadka pojawienia się pojazdu w tym miejscu i zanotowali przekazane przez niego informacje. Wysłuchawszy ich, policjanci przeszukali samochód. Odkryli baterię kluczyków do samochodów różnych marek oraz tablicę rejestracyjną, która powinna być wycofana z obiegu. Po ponad półtorej godziny żmudnej, operacyjnej pracy policyjni śledczy ustalili, że tajemnicze auto prawdopodobnie było wykorzystane podczas przestępstwa. Policjanci podziękowali strażnikom za ich ustalenia, które być może przyczynią się do rozwikłania zagadki samochodu-widma.