Aż czterech funkcjonariuszy musiało interweniować na Targówku wobec mężczyzny, który prawdopodobnie chwilę wcześniej skakał po samochodach.
Kilka minut po 22.00, 6 maja, mieszany patrol strażniczo-policyjny otrzymał zlecenie z Targówka. Zaniepokojeni mieszkańcy informowali o „szaleńcu, który skacze po samochodach”. Na miejscu funkcjonariusze zastali mężczyznę biegającego po ruchliwej ulicy Radzymińskiej, który zamiast zastosować się do polecenia opuszczenia jezdni zaszarżował radiowóz. Strażnik usiłował ostudzić zapędy napastnika, jednak gaz pieprzowy tylko go rozjuszył. W tej sytuacji trzeba było użyć siły. Na widok wysiadających funkcjonariuszy mężczyzna początkowo rzucił się do ucieczki, ale kilka metrów dalej postanowił stanąć do walki. W kierunku interweniujących popłynął strumień wyzwisk i gróźb. Do opanowania szarpiącego się furiata konieczne było wezwanie wsparcia. Założenie kajdanek udało się dopiero czterem funkcjonariuszom. Zagadka nadludzkiej siły wyjaśniła się w Szpitalu Praskim. Krew zatrzymanego zawierała koktajl aż pięciu substancji psychoaktywnych. Miotającego się i rzucającego przekleństwami mężczyznę, za zgodą lekarza umieszczono w policyjnym pomieszczeniu dla zatrzymanych. Na temat swoich wcześniejszych wybryków wypowie się, kiedy będzie już w stanie.
